piątek, 17 kwietnia 2015

O co chodzi z tą afiliacją?

Na wstępie zaznaczyć chcę wyraźnie - wpis będzie dłuuuugi i rozwiązły. Czasami może się wydawać, że zbaczam z tematu, ale zapewniam, że tak nie będzie :)

Znając tę "drugą stronę mocy" pragnę się wiedzą podzielić - piszę dzisiaj o marketingu sieciowym, afiliacji i modelach rozliczeń. Nie będzie hiper szczegółowo, bo nie podam tutaj np. stawek, czy nie będzie symulacji ile to można na tym zarobić, bo każdy z Was, kto zainteresuje się na poważnie tematem, sam będzie mógł zagłębić się w rynek i takich symulacji dokonać. Nie będę też promowała żadnych konkretnych firm czy sieci afiliacyjnych, choć teoretycznie powinnam promować tę, w której pracuję :) Ale to nie jest wpis służbowy, tylko prywatny i chcę pozostać obiektywna i treść taką pozostawić.

Oczywiście każdego zachęcam do przeczytania, bo być może zainteresuje Was ten obszar biznesu, ale zrozumiem, jeśli uznacie, że tym razem wrzuciłam nieciekawy gniot :) W końcu nie każdy musi to lubić ;)

Rozmawiałam z moim "Hejterem". Tzn, tak nie do końca MOIM, bo nie mnie hejtował. Niemniej, rozmawiałam z nim (komentarz spod posta o rachunku bankowym został usunięty na jego prośbę).
Wyjaśnił mi, co było powodem, że wyraził swoją dezaprobatę dla afiliacji. I nie jestem jego postawą zaskoczona, bo wielu jest na pewno takich, którzy na nieuczciwości się przejechali.

Przyszedł taki czas i sami to wspieramy, że najlepiej zarabia się teraz na nowych technologiach, a bez internetu po prostu się nie istnieje. A jeśli istnieje, to dość marnie. Wyobraźmy sobie, że są na rynku firmy, które nie posiadają własnej strony WWW albo chociaż "fanpejdża". W naszej świadomości takie przedsiębiorstwo po prostu nie żyje, a jeśli się urodzi, to z reguły musi to być solidna rekomendacja kogoś bliskiego, żeby nam się chciało wypróbować bez wcześniejszego research'u.

I o tym właśnie głosi afiliacja.

Utarło się, że marketing jest zły. Nic dziwnego, że tak się utarło, skoro powstały pomysły na:

  1. wrzucanie banerów lub spotów reklamowych w najmniej oczekiwanym momencie dając użytkownikowi po oczach, jak obuchem w łeb.
  2. niejednokrotnie dając mu, jak obuchem również po uszach, bo spoty były tak głośne, że można się było realnie wystraszyć
  3. spamowanie użytkownika absolutnie każdą możliwą drogą bez szacunku do jego danych osobowych. Zapisałeś się do newslettera? No to teraz surprise - zgoda na przetwarzanie Twoich danych osobowych, gdzie jasno napisaliśmy, że przetwarzane będą również przez naszych "partnerów spółki" oznacza dla Ciebie tyle, że właśnie Twój telefon, adres email i numer buta trafiły do 150 firm w Polsce, sprzedających bazy danych, a one już zadbają o to, by rozprowadzić je do tysięcy spółek sprzedających produkty i usługi wszelakiej maści ;) GRATULUJEMY! Masz zaspamowaną pocztę i zajętą linię przez najbliższe 3 lata, dopóki Ci się nie znudzi i nie zmienisz tożsamości.
  4. reklamy pojawiające się WSZĘDZIE. Wielkie, głośne, kolorowe, tandetne i niebywale wku...rzające :)
  5. latający po ekranie krzyżyk "x", w który musisz trafić, żeby zamknąć baner, który otworzył Ci się na całym oknie, ale żeby zbyt łatwo nie było, to krzyżyk porusza się niczym upierdliwa mucha - szybko i w kierunkach, których trajektorii nie sposób przewidzieć.
  6. praktyki nieusuwania danych z bazy. Ty się z jednej wypisujesz, a dzwoni do Ciebie 5 kolejnych. I im mówisz wyraźnie, że nie, że Ty nie chcesz, że masz już od tego depresję, a oni za szóstym i tak znowu zadzwonią i zaproponują Ci to samo, co 5x wcześniej ;)
I pewnie jeszcze wiele więcej takich przykładów moglibyście mi podać.

CAŁE szczęście - wzięło się tym sprytnisiom za uszy kilka instytucji, regulując to i owo.

I tak np.:
GIODO - uregulowane zostały kwestie dotyczące ochrony danych osobowych, zapisów zgód marketingowych, rejestracji baz danych, treści w stopkach mailingowych i kilka innych.
KRRiT - uregulowane zostały m.in. długości czasu trwania reklam (nie tylko tych telewizyjnych i radiowych), uregulowano też kwestię treści wyświetlanych przekazów i w miarę uregulowano reklamę w internecie, która wyświetlana jest przez duże firmy/portale.
IAB, EIAB, IAB Polska - uregulowane zostały formy reklamy z dużym naciskiem na komfort odbiorcy reklamy, czyli użytkownika internetu. Dzięki temu nie mamy już nagminnie biegających, jak pijany zając po pustym sklepie i znikających krzyżyków, coraz mniej jest reklam, które przysłaniają nam całą stronę, itp.

OCZYWIŚCIE - jak to w rozwoju bywa, w miejsce starych pojawiły się nowe. Niemniej, dzięki pewnym prawnym regulacjom, my użytkownicy możemy korzystać z internetu bardziej świadomie i bardziej z własnej woli.

Kiedy rynek afiliacyjny stawał się coraz powszechniejszy myślałam podobnie, jak wielu z Was i podobnie do mojego Hejtera (Przykro mi BJ, już się przyjęło i tak zostanie :) ale zapewniam, że to z pozytywnym akcentem. W końcu jesteś pośrednią inspiracją do stworzenia tego wpisu ;) ). Jak myślałam? Ano tak: wyłudzają moje dane osobowe; namawiają mnie, żebym wkręcała swoich znajomych, a i tak mi później nie zapłacą; to jedna wielka ściema - na coś się zgodzę, a na 156 stronie regulaminu napisanego w rozmiarze 5,5 pkt'a w języku angielskim będzie zapis, że to wcale nie tak pięknie i nie tak kolorowo; szukają naiwniaków, ale NIEE!! O NIEE, JA się nabrać NIE dam; i tak dalej i tak dalej.

I trafiłam do firmy, w której poznałam ten "czarny rynek" od wewnątrz. Firma na rynku znana i jak każda na rynku, ba!, każdy prywatny człowiek, taka ja i taki/a Ty, ma swoich sprzymierzeńców i "hejterów". Firma zajmuje się szeroko pojętą działalnością promocyjną - począwszy od realizowania kampanii dla poszczególnych produktów (od pomysłu do wdrożenia), poprzez dystrybucję przygotowanych przez zleceniodawców materiałów reklamowych do wybranych kanałów, zbieranie i sprzedaż baz danych, aż do organizowania własnych akcji, loterii, konkursów. Agencja interaktywna z krwi i kości.

Możecie mi wierzyć lub nie, ale gdy zobaczyłam, że najbardziej znane i popularne konkursy w internecie czy prasie to ich pomysły i działalność, byłam w tęgim szoku! I nie powstrzymałam się przed zadaniem pytania "ale Wy naprawdę te nagrody rozdajecie?! Wy naprawdę tę kasę wypłacacie?". Ano naprawdę, odparli. Gdyby było inaczej, to jakby im się Urzędy Celne, GIODO i masa innych instytucji dobrała do wstecznego, to by nie było po nich co zbierać.

I zaczęłam się uczyć. Poznawać na czym polegają kampanie na leadach, czym jest pozyskiwanie danych osobowych i jaki jest proces, jakie grożą konsekwencje za nieprzestrzeganie ustaw, jak wyglądają procesy reklamacyjne, gdy ktoś jest zaskoczony swoją obecnością w bazie danych, jakie TRZEBA a jakie MOŻNA tworzyć treści, zarówno w banerach, jak w mailingach czy na stronach WWW. I nie mówię tutaj o stronie marketingowej, ale o tej prawno-formalnej. I gdy byłam taka podekscytowana, bo okazało się, że ten "czarny rynek reklamy" nie jest wcale taki "czarny", to zadałam sobie podstawowe pytanie, które wielu pewnie zadaje: NO TO SKĄD TE HEJTY?

I odpowiedź nasunęła mi się jedna (tutaj kolejny epizod z mojego zawodowego życia :) proszę o wyrozumiałość ;) ):

Moją pierwszą pracą w Warszawie była praca w Call Center. Bardzo dobrze wspominam ten czas. Co z tego, że pracowałam ponad 300h miesięcznie, na nocne zmiany, bijąc rekordy pracy ciągiem i siedząc tam po 36h z 24h przerwą i wracając, by trzepać dalej swoje godzinówki :) Poznałam fantastycznych ludzi, zarabiałam sporo ciężko na to pracując, dobrze się przy tym bawiłam i co najważniejsze - zdobyłam ciekawe doświadczenia.

Jednym z nich jest to, że nieważne jak dobry masz produkt, nieważne jak bardzo jesteś frontem do klienta, nieważne, że jesteś świętszy od Papieża - ZAWSZE, bez względu na wszystko, ZAWSZE znajdzie się taki, któremu się nie spodoba i zjedzie Twoją firmę, produkt, matkę ojca i kota, od góry do dołu i nie zostawi na Tobie suchej nitki. Co ciekawsze, ZAWSZE znajdzie się ktoś, kto będzie mu wtórował, bo "tak ma". I tak grono "hejterów" będzie się powiększało mimo, że nie mają oni zbytniego poparcia na swoje zarzuty, a jedynym argumentem jest np odłączona usługa za brak płatności przez ostatnie 3 miesiące ;)

Człowiek to zwierzyna stadna i ma tendencję do podążania za tłumem.

Moja babcia zawsze powtarzała: "jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził". I to jest prawda. I tego nauczyłam się pracując w CC. Pełna wiary, a nawet pewności, że produkt jest najlepszy na rynku, przestałam walczyć z tymi, co dla zasady mówili, że jest zły.

Podobnie jest z afiliacją. Jeden, drugi, piąty się sparzyli. Albo wcale się nie sparzyli, ale są przekonani, że się sparzą i koło się kręci - mam chusteczkę haftowaną i te sprawy.

Praca w TEJ agencji interaktywnej nauczyła mnie, że rynek afiliacyjny to nie jest żadna ściema. Patrzyłam na to ze strony Reklamodawcy, który miał zlecenie i szukał Wydawców, którzy je wykonają - czyt. ja Ci daję kampanię, a Ty ją promuj na swoim blogu/stronie WWW/bazie mailingowej/bezpośrednio angażując wybrane przez siebie grono.

Naturalnie są wymagania. Nie jest tak, że "wolność Tomku w swoim domku", bo liczy się efekt końcowy i "cel uświęca środki". Trzeba się trzymać pewnych wytycznych (np. są dedykowane grupy wiekowe; klient MUSI być osobą prawdziwą i realnie zainteresowaną; nie wszystko można promować np. na FB, itd., itp).

Później nasze drogi się rozeszły i trafiłam do firmy, która działała zgoła inaczej. Za nic mieli zasady, reguły, politykę dobrych praktyk, a nawet sądy. Opowiadali potencjalnym klientom takie bajki, że aż chciało się to przerwać i wyjść. Długo z resztą nasza przygoda nie trwała, a zakończyła się w Sądzie Pracy z mojego powództwa i z resztą z wygraną.

Ale chodzi mi o to, że na rynku jest ta względna równowaga. Więcej jest firm uczciwych, ale są i oszuści, którzy mają "gadane", potrafią Cię urobić na 20zł za kilo ziemniaków, a później okazuje się, że nic, poza obietnicami nie byli Ci w stanie zaoferować. I to oni tworzą czarny PR dla marketingu.

Kolejnym miejscem, idąc dalej w moim zawodowym życiu, jest firma, w której pracuję do teraz. Tutaj z kolei poznałam ten świat od strony Wydawcy. I znowu byłam w szoku. Dotychczas wiedziałam, jak to jest zlecać, tym razem miałam się przekonać, jak to jest zlecenie wykonywać.

I w tym miejscu zacznę ładować farsz do całego mojego przydługiego wywodu :)

"To o co chodzi z tą całą afiliacją i marketingiem sieciowym?"

Na rynku są dwa przodujące rodzaje przedsiębiorstw, zajmujących się dystrybucją kampanii reklamowych.

Pierwsze to sieci afiliacyjne posiadające tzw. Programy Partnerskie. One otrzymują kampanie od domów mediowych/bezpośrednio od reklamodawców albo od tych DRUGICH :)

Te drugie, to agencje interaktywne - one z reguły mają własną sieć stron lub własne bazy, gdzie promują dane kampanie, ale żeby szerzyć zasięg, zlecają kampanie również sieciom afiliacyjnym. Agencje interaktywne bardzo często mają kampanie bezpośrednie - czyli umawiają się na jakąś stawkę z firmą, która chce wypromować swój produkt, a następnie ustalają stawkę dla wydawców, którzy chcą w kampanii wziąć udział.

Z reguły wydawcy nie współpracują bezpośrednio z agencjami interaktywnymi ani reklamodawcami pierwotnymi i odbywa się to za pośrednictwem sieci afiliacyjnych. Naturalnie, od każdej reguły są wyjątki, które ją potwierdzają, ale tutaj trzeba albo a) być NAPRAWDĘ dobrym wydawcą i mieć solidne zaplecze albo b) mieć dobre układy z reklamodawcami, żeby otrzymywać kampanie bezpośrednio od nich :)

Zarówno pierwsze, jak i drugie poruszają się w dość wąskim zakresie modeli rozliczeń. Jest wiele czynników, które wpływają na wybór poszczególnych dla konkretnych kampanii. Zwykle ogranicza się to do 3 podstawowych celów: sprzedaż, zgromadzenie bazy, promocja.

I tak możemy spotkać się z następującymi modelami:

CPS - Cost per sale - płatność za sprzedaż. /Epizod I/. To model rozliczenia coraz częściej spotykany, bo w zasadzie, z pktu widzenia reklamodawcy, jest on najbardziej bezpieczny i rentowny. Z punktu widzenia wydawcy - wymaga czasu, cierpliwości i porządnego przygotowania grup docelowych, żeby taka kampania miała sens. -> sprzedaż.

CPL - Cost per lead - płatność za lead'a /Epizod II/. Model rozliczenia, gdzie celem jest zgromadzenie bazy potencjalnych klientów. Płatność odbywa się za wypełnienie przez odbiorcę formularza kontaktowego w sposób określony w warunkach, na jakich kampania jest realizowana. Budowa takiego formularza zależy od reklamodawcy, który kieruje się przeróżnymi przesłankami. Czasami chce tylko imię, telefon i e-mail, a czasami dużo więcej danych, bo przypuśćmy chce "geotargetować" produkty, jakie przygotowuje, stąd potrzebuje np. dokładnego miejsca zamieszkania. -> gromadzenie bazy.

CPC - Cost per click - płatność za kliknięcie przez użytkownika w wyświetlaną reklamę. Może to być kliknięcie w baner, może to być kliknięcie w link, może to być kliknięcie w mailing. W przypadku modelu CPC ustalane są dość ścisłe wytyczne - np. każde kliknięcie musi być unikalne, określony jest limit kliknięć na godzinę/dobę/wydawcę, itd. Nie jest to dziś bardzo powszechny model rozliczenia z prostych przyczyn - ilu wydawców tyle pomysłów na oszukanie systemu. Mimo, że reklamodawcy chcieli uczciwie promować swoje produkty i płacić wydawcom za wykonaną pracę, to wydawcy postanowili, że wyciągną z tego "więcej" i tworzyli najrozmaitsze obejścia systemów trakingowych, żeby mieć jak najwięcej klików i zgarnąć jak najwięcej kasy. Cóż - człowiek człowiekowi wilkiem... -> promocja

CPM - Cost per mile - model rozliczenia polegający na ustaleniu stawki za każde 1000 wyświetleń danej reklamy /Epizod III/. Jest powszechny i dość popularny, choć podobnie, jak w przypadku CPC, nie łatwo dostać taką kampanię będąc wydawcą. Rozchodzi się oczywiście o kwestie opłacalności dla Reklamodawcy oraz pewność, że kampania dotrze do takiej liczby unikalnych użytkowników, żeby model CPM mógł się zwrócić.

CPA - Cost per action - tutaj rozliczamy się za określoną akcję wykonaną przez odbiorę końcowego. /Epizod IV/. Tak naprawdę, CPA nie mówi jednoznacznie, jakie akcje wchodzą w skład tego modelu. Wszystko zależy od tego, na co umówią się reklamodawca i wydawca. Ten model jest coraz bardziej powszechny, ponieważ podobnie, jak modele CPS i CPL przynosi wymierne i widoczne niemal od razu efekty. W ramach CPA możemy rozliczać się zarówno za wykonanie każdej z wymienionych powyżej czynności, czyli warunek CPA spełniony jest, gdy CPM+CPC+CPL+CPS albo tylko z części z nich, np. CPA=CPM+CPL, itd.

Epizod I - MODEL CPS

Jesteś przedsiębiorstwem, które ma produkt i potrzebuje zwiększyć w swojej firmie jego sprzedaż - REKLAMODAWCĄ. To, co się liczy na koniec, to realna liczba pozyskanych klientów. Przychodzisz do mnie i mówisz: "płacę Ci stawkę X zł za każdego nowego klienta, który skorzysta z tego produktu w wyniku Twojej promocji. Możesz wykorzystać do tego to, co masz (partnerów z bazami mailingowymi, stronami WWW, blogami). Wykluczamy promocję na FB."
Tutaj zaczyna się moja rola - WYDAWCY. Na podstawie wytycznych, jakie od Ciebie dostałam, przygotowuję kanały, do których chcę skierować Twoją kampanię. Wybieram blogi, strony WWW i mailingi - czyli większość, którą mam. Proces wygląda następująco:

Wrzucam do wybranych kanałów materiały reklamowe (to mogą być banery, mogą to być kreacje mailingowe, mogą to być linki kierujące użytkownika bezpośrednio do formularza [o tym za chwilę], mogą to być widget'y [to takie interaktywne formularze, które w jednym miejscu mieszczą np kilka ofert albo mogą pełnić funkcję kalkulatora i formularza w jednym]). Te materiały umieszczam w takim miejscu (jeśli mowa o stronie WWW lub blogu), żeby było widoczne dla potencjalnego klienta końcowego. Odwiedzający moje strony, widzą reklamę i są zainteresowani. Sprawdzają szczegóły lub chcą je poznać i mówią "OK, biorę to". Wówczas wypełniają formularz kontaktowy przygotowany wcześniej przez Ciebie, jako Reklamodawcę i rozpoczyna się proces sprzedażowy. [administratorami tych danych osobowych, które zostawia potencjalny klient w formularzach bezpośrednich są firmy, które zleciły kampanię - czyli w tym przypadku Ty :) ]. Jeśli klient ostatecznie zdecydował się na zakup lub spełnił warunki sprzedaży, na które ja i Ty się umówiliśmy, wypłacasz mi ustaloną kwotę za wywiązanie się z kontraktu. Jeśli klient wypełnił dane formularza, ale finalnie nie zdecydował się na zakup, nie wypłacasz mi wynagrodzenia, a gra toczy się dalej.

Epizod II - MODEL CPL

Jesteś przedsiebiorstwem, Reklamodawcą, który buduje własną bazę danych. Masz na celu zgromadzenie jak największej liczby osób potencjalnie zainteresowanych Twoimi produktami, przy czym oczekujesz, że grupa potencjalnych klientów składała się będzie z osób, które: zamieszkują województwo mazowieckie, są w wieku pomiędzy 20 a 40 rokiem życia, mają przynajmniej jedno dziecko. Zakładasz, że z Twojej strony kontakt ze zbudowaną grupą będzie odbywał się w drodze mailowej oraz telefonicznej.

Zlecasz mi kampanię na pozyskanie leadów zawierających w/w dane. Tym samym, formularz, jaki wyświetlany będzie na moich stronach, czy który będę promowała w tej kampanii, będzie się składał z następujących pól: imię, nazwisko, telefon, e-mail, województwo, liczba dzieci, wiek.

Zdajesz sobie jednak sprawę, że nie jestem w stanie przewidzieć, czy potencjalni klienci Twojej firmy, którzy odwiedzają mój serwis, są właśnie Twoją grupą docelową. Jednak wypełniają oni poprawnie każde wymienione pole. Oznacza to, że ja, jako wydawca, spełniłam warunki kampanii. Tym samym, Ty, jako reklamodawca, musisz wypłacić mi wynagrodzenie w wysokości stawki*liczba poprawnie wypełnionych i przesłanych za moim pośrednictwem formularzy.

W przypadku modelu CPL bardzo często dodatkowym wymogiem jest tzw "realne zainteresowanie ofertą". Oznacza to tyle, że po przesłaniu przez mnie formularza, a jeszcze przed jego akceptacją, następuje weryfikacja poprawności danych. Tj. - Ty, jako reklamodawca, masz możliwość sprawdzenia, czy podane w formularzach numery telefonów czy maile są prawdziwe, masz też możliwość sprawdzenia, czy dana osoba, która wypełniła formularz jest realnie zainteresowana ofertą, czy może wypełniła go tylko dla "nabijania statystyk". Jeżeli w wyniku Twojej weryfikacji okaże się, że ściemniałam, masz prawo nie wypłacić mi wynagrodzenia za odrzucone leady.

Administratorem pozostawianych w formularzach danych osobowych, tak samo, jak w modelu CPS, jesteś Ty. Wyjątkiem są kampanie, w których reklama nie kieruje bezpośrednio do Twojego formularza, a np promowana jest na moim własnym. Wówczas administratorami danych osobowych jestem ja i Ty.

(na końcu wpisu wrzucę anegdotę, która była wątpliwie zabawna, a pomysłodawca ma zdecydowanie czarny humor. Niemniej, wielu reklamodawców, domy mediowe, sieci afiliacyjne i agencje interaktywne przyprawił o ból głowy i konieczność zmiany procesów).

Epizod III - MODEL CPM

Jesteś reklamodawcą, któremu zależy przede wszystkim an prmocji (firmy, produktu, czy czegokolwiek). Zlecasz mi wyświetlenie reklamy 30 000 razy, przy czym kampania ma trwać nie krócej, niż 10 dni kalendarzowych, a reklama ma być wyświetlana nie więcej, niż 2x na jednego unikalnego użytkownika.

Oznacza to dla mnie tyle, że muszę ustawić następujące kryteria dla wyświetlania reklamy: max. 2 wyświetlenia dla UU, liczbę wyświetleń muszę rozłożyć w taki sposób, aby zobaczyło ją jak najwięcej potencjalnych klientów, czyli skierować najwięcej ruchu w czasie, gdy moja witryna ma najwyższą oglądalność. Muszę też zdecydować, czy reklama będzie rotowała się z inną i zostanie wyświetlona danemu użytkownikowi 2x w czasie jednej sesji, czy drugie wyświetlenie tej konkretnej reklamy nastąpi dopiero po odświeżeniu strony? Muszę również zważać na pozostałe reklamy, które świecę i brać je pod uwagę. Ponadto, muszę wyliczyć do kiedy ma trwać kampania biorąc pod uwagę minimalny czas trwania, liczbę wyświetleń oraz kryteria.

Dla tych, którzy się tym zajmują, ustawienie takiej kampanii na swojej stronie to pikuś. Początkujący muszą trochę pogłówkować i przyłożyć się do jej przygotowania. Trzeba jednak pamiętać, że kampanie CPM nie są takie łatwe do zdobycia, gdy jesteśmy początkującymi wydawcami. Dla reklamodawcy taka kampania to duże ryzyko, ponieważ istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że mu się ona nie zwróci ;)

Epizod IV - MODEL CPA

Jesteś reklamodawcą, który chce osiągnąć dzięki kampanii konkretny efekt. Aby rozliczenie było możliwe, muszą zostać spełnione wszystkie warunki, składające się na "akcję". Co chcesz osiągnąć? Przypuśćmy, że zapłacisz mi wówczas, gdy wykonam określony "CPM", po którym nastąpi określony "CPC", w wyniku którego dojdzie do złożenia wymaganego formularza i otrzymasz lead. Jeżeli każdy z tych warunków zostanie spełniony, wypłacasz mi wynagrodzenie. Jeżeli natomiast zostanie wysłany formularz, ale ja nie wywiążę się z "CPM" i/lub "CPC", masz prawo nie wypłacać mi wynagrodzenia.

Rozliczenia w modelu CPA są dla reklamodawców chyba najbardziej rentowne. Nie oznacza to jednak, że dla wydawcy to jedynie koszt. Jeżeli działasz uczciwie i rzetelnie, masz szansę na zarobienie naprawdę dobrego wynagrodzenia.


Programy Partnerskie są dużą możliwością na zarobienie naprawdę niemałych pieniędzy. Zapewniam! Robiłam rozliczenia za kampanię i wiem, jakie kwoty pojawiały się na fakturach ;)

Dlaczego sama tak nie zarabiam? Bo jestem z grupy tych biernych. Ale nie wykluczam, że zacznę być bardziej czynna :)

Wracając do Programów Partnerskich. Nie musisz mieć własnej działalności, nie musisz mieć własnej witryny, nie musisz posiadać bazy mailingowej, nie musisz mieć nawet bloga. Wystarczy, że masz chęci. To doskonała możliwość na dodatkowy zarobek dla tych, których głownym źródłem dochodu nie jest marketing afiliacyjny. Doskonałe źródło dochodu dla tych, którzy docelowo marketingiem sieciowym się zajmują. Jak również doskonała możliwość na zbudowanie źródła pasywnego zarobku dzięki marketingowi sieciowemu.

Dołączenie do PP jest bezpłatne i niezobowiązujące. To, jakie kampanie promujesz również zależy od Ciebie. Z reguły w PP widnieją 2 modele rozliczenia - CPS i CPL. Czasami występują modele CPM lub CPC dla kampanii mailingowych.

Wiele osób pyta, dlaczego rozliczenie danej kampanii trwa tak długo? To jest chyba najczęstszym tematem desput, dotyczących uczciwości i wiarygodności sieci afiliacyjnych. Odpowiedź jest bardzo prosta - jak już wspomniałam, sieci afiliacyjne z reguły otrzymują kampanie od agencji lub domów mediowych. Te natomiast otrzymują kampanie od reklamodawców. Teraz wyobraźcie sobie ten proces w drugą stronę.

Zrobiłam kampanię i wystawiłam za nią fakturę -> trafiła do sieci afiliacyjnej, która wystawiła fakturę dla domu mediowego -> dom mediowy weryfikuje poprawność raportów przesłanych ode mnie i sieci afiliacyjnej oraz oczekuje na raporty od reklamodawcy -> następnie wystawia fakturę dla reklamodawcy -> po określonym czasie otrzymuje wynagrodzenie -> rozlicza się z siecią afiliacyjną -> sieć afiliacyjna rozlicza się ze mną.

Nie ma tutaj ani haczyków, ani oszustwa, ani naciągania. Na tym polega ten biznes.

A teraz dwa słowa o marketingu sieciowym, zwanym inaczej MLM, który jest jeszcze bardziej znienawidzony przez większość ludzi, których znam. Zasługa nieuczciwych firm, które werbowały do pracy młodych, ambitnych ludzi, pełnych zapału i gotowości do działania, wykorzystując ich wiarę w to, że znaleźli pracę wymarzoną.

MLM to nic innego, jak sprzedaż pasywna, która dzieje się absolutnie wszędzie, tylko nazywana jest różnie.

Załóżmy, że jesteś sprzedawcą w call center lub handlowcem. Masz nad sobą z reguły koordynatora, leadera lub kierownika. On ma nad sobą kierownika lub dyrektora. Ten z kolei ma nad sobą prezesa, a prezes ma nad sobą zarząd. Zarząd zaś spowiada się inwestorom, itd. Czyż to nie jest piramida? Czy w ramach wynagrodzenia za TWOJE wyniki, lider nie ma prowizji, kierownik premii, a dyrektor Porshe? Owszem, mają.

Budowanie własnej sieci sprzedaży, gdzie Ty stoisz na czele niczego innego, jak własnego zespołu, to absolutna norma na rynku. W marketingu sieciowym różnica jest taka, że nie ma pensji podstawowej za wykonanie jakiegoś działania, a zarobki są głównie uzależnione od zaangażowania najpierw Twojego, a później Twojej sieci sprzedaży oraz tego, jak nimi zarządzasz.

Więc nie taki diabeł straszny :)

Będę ten post czasami aktualizować, bo temat obszerny jest i apetyczny ;) 

/ marketing sieciowy; marketing afiliacyjny; program partnerski; sieć afiliacyjna; wydawca; reklamodawca; modele rozliczeń; kampanie internetowe; reklama w sieci; banery; linki; widget'y /

środa, 15 kwietnia 2015

Jak to jest po alkoholu? :)

Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży alkoholu ani rusz - oczywiste. Najwyżej zanurzenie ust w lampce wina za zgodą lekarza, co i tak żadnej przyjemności mi nie dawało, bo miałam opory.

Po porodzie niby już mogłam, mimo karmienia naturalnego, bo zapasy przecież można zrobić, ale gdzieś ten opór ciągle był.

I wczoraj w końcu się przełamałam! :D

Czuję się, jak nastolatka, którą mama puściła na pierwszą imprezę w życiu!
Ja dobrze swoją pierwszą imprezę pamiętam :) Koncert GRAMATIKA w sławetnej w tamtych czasach zamojskiej Elektrowni :) Pamiętam dokładnie, że miałam czas do 22:00 (!!). Ale, jak to na koncertach, główny wykonawca miał wystąpić później. Więc ani myślałam opuścić wydarzenie (tzn, na początku oczywiście planowałam wrócić o czasie ;) ). Do tego, starsi koledzy pili PIWO. Więc i ja piłam PIWO. I po tym piwie, ponieważ było to moje PIERWSZE piwo w życiu (nawet papierosy już miałam wypróbowane, ale alkoholu nie), ululałam się tym piwem i taka ululana zadzwoniłam do mamy. Z automatu, bo za tamtych czasów nie byłam jeszcze w posiadaniu kieszonkowego, osobistego telefonu komórkowego :D Mama oczywiście nie zgodziła się, żebym została dłużej i bynajmniej nie uwierzyła w zapewnienia, że "ja nnnyyycc ne piłam" :D
Zjawiła się w klubie z sąsiadem, i mnie odeskortowali do domu :P

Wczoraj, po ROKU (!), wyszłam pić ALKOHOL! :D Prawdziwy ;)

I tak, jak wtedy przed tym koncertem, tak i teraz, przeżywałam wydarzenie, jak egzamin maturalny :D Przygotowywałam się od momentu ustalenia terminu, dobrych kilka dni. Obmyślałam plan, jak to ogarnąć, żeby dziecko głodne nie było. Strategicznie planowałam liczbę butelek, jakie muszę przygotować, żeby alko zdążyło wyparować. Liczyłam przełożenie planowanej ilości wypitego alkoholu na czas, który musi minąć przed kolejnym karmieniem, zastanawiałam się ile muszę odciągnąć już PO imprezie, żeby pokarm był wolny od procentów, i tak dalej, i tak dalej :D No normalnie - misja - projekt "Wychodne".

Abstynencja trwała wystarczająco długo, żeby po połowie wyśmienitego drina na bazie owoców i tequilli poczuć szumienie w głowie ;) Jednak powstrzymałam w sobie opór i przebijające się wyrzuty sumienia, że ja przecież MATKĄ KARMIĄCĄ jestem i oddałam się przyjemności związanej ze stanem "upojenia".

To miłe uczucie, gdy w znanym sobie gronie, w tym, co wcześniej, z czasów przed cenzurowanym, można spotkać się i poczuć dokładnie, jak wtedy :) I miłe to uczucie, gdy widzisz, że życie MATKI KARMIĄCEJ nie musi ograniczać się do wyjść na spacer w ciągu dnia, a napoje do herbatek laktacyjnych i wyciągów z kopru włoskiego ;)

Dzidziol grzecznie został z Tatą. Tata poradził sobie dzielnie. I nawet, jeśli wcale nie było im w domu tak kolorowo, to ja i tak nic o tym nie wiem :P I wiedzieć nie muszę :) Zadbali oboje o moje samopoczucie i o to, żebym w pełni skorzystała z "wychodnego" :)

DZIĘKI Ci za to, mój Ty Bohaterze :)

Oczywiście tagi na "fejsie" musiały być :D Ale to nawet urocze, że się miałam "odmeldować" :P

I z wniosków moich własnych, dotyczących karmienia:
jestem pełna podziwu dla kobiet, które nie mogą karmić naturalnie i muszą przygotowywać swoim maluchom jedzenie; jednocześnie pełna podziwu dla tych odważnych mam, które z własnej woli zrezygnowały z karmienia naturalnie.

Jedno po dzisiejszej nocy wiem na pewno - będę karmić jak długo się da! Bo wstawanie w nocy, żeby "zrobić butelkę" to była masakra :)

Niemniej - fantastyczny mam nastrój dzięki temu mojemu "wychodnemu".

Takie to normalne, a tyle dało radości :P

wtorek, 14 kwietnia 2015

Komu?! Komu?! Bo idę do domu! ;)

UWAGA! PROMOCJA JUŻ NIE JEST AKTYWNA

Nie jestem blogerką. Daleko mi do bycia konsekwentną w umieszczaniu wpisów. Ale zawsze piszę szczerze, a to chyba najważniejsze? :)

Dzisiaj trochę komercyjnie.

Nie będę umieszczała wielu takich postów, ale czasami, jak uznam, że naprawdę warto, będę to robić, zatem proszę o wyrozumiałość ;)

Nie wiem jak wielu z Was ma świadomość, że na blogach można zarabiać? I wcale nie trzeba być super blogerem z tysiącami unikalnych użytkowników dziennie.

Afiliacja, choć irytująca, jest potęgą.

Jakiś czas temu, chcąc obniżyć do minimum koszty, które miałam w związku z posiadaniem karty kredytowej do pewnego czasu w Polbank, od jakiegoś czasu Raiffeisen, zadzwoniłam na infolinię i poprosiłam o ofertę. Taką, gdzie nie będę musiała płacić za sam fakt posiadania rachunku szczególnie, że go nie używam, bo nie jest moim głównym.

I dostałam. KONTO WYMARZONE (tak się nazywa).

I po co o tym piszę?

Bo się obudziłam w ostatniej chwili, że akurat na jedno z niewielu kont osobistych godnych polecenia, Comperia zrobiła konkurs! I ten konkurs kończy się JUTRO.

A zalet jest wiele:

1) konto jest w pełni darmowe (prowadzenie rachunku, wypłaty z bankomatów, bankowość elektroniczna)
2) w ramach Comperia Bonus zakładając to właśnie konto, każdy nowy klient (nowy, czyli taki, który po dniu 1 stycznia 2015 r. nie jest lub nie był posiadaczem lub współposiadaczem rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego w Raiffeisen Polbank) dostaje w bonusie 55 zł - dokładny opis zamieszczam na końcu wpisu
3) ja również mogę zgarnąć prowizję za polecenie (bo na tym polega afiliacja)
4) można zabawić się w copywriter'a i wymyślić hasło reklamowe dla Comperii. Jeśli się spodoba, jest szansa na wygranie fajnych nagród ;) szczegóły również na dole wpisu

Jakie są warunki?

1) konto należy utrzymać przynajmniej do końca maja
2) konto należy założyć przez link/baner, który tutaj umieszczam, abym mogła również dostać prowizję. Z tym jest mały szkopuł, ponieważ jeżeli po kliknięciu w link/baner i wejściu tym samym na stronę Comperia Bonus wykonacie jakąś inną czynność, zanim wypełnicie formularz, istnieje ryzyko, że gdzieś tam zagubi się ten znacznik, że to ode mnie wiecie :P

I tyle. Proste, bezbolesne i okazyjne. Z korzyścią dla każdego :)

Pomożecie? Skorzystacie? Ja zachęcam nie tylko dla prowizji ;)

Mięcho

Link do oferty:  TUTAJ KLIKNIJ :) lub w baner na dole wpisu

Opis konta:

Podstawowy ROR 
Jest oprocentowany:
a) do 3 000 PLN -  1% (stopa referencyjna NBP * 0,5)
b) od 3 000,01 do 10 0000 - 1,9% (stopa referencyjna NBP * 0,95)
c) powyżej 10 000 PLN 2,4% (stopa referencyjna NBP * 1,2)
  • Otwarcie i prowadzenie konta = 0 zł – zero haczyków, zero wymogów, wpływów na konto.
  • Przelewy wewnętrzne i zewnętrzne = 0 zł – przy wykonywaniu ich przez system internetowy banku lub aplikację mobilną
  • Wypłaty ze wszystkich bankomatów w Polsce = 0 zł
  • Bezterminowa gwarancja bezpłatności konta
  • Konto można zamknąć poprzez infolinię banku – potrzebne będą wszystkie dane, które były podawane w momencie wypełniania wniosku, czyli imię, nazwisko, PESEL, nr dowodu, nazwisko panieńskie matki, itd.
Dodatkowo:

Można założyć lokatę mobilną, jeśli ktoś ma "luźne" środki.
  • Lokata mobilna (trzymiesięczna)
  • oprocentowanie 4%
  • dla 1 000 PLN - stopa zwrotu = 29,24% w skali roku. I to już po odliczeniu podatku Belki. Łącznie w kieszeni zostaje 73,10 zł.
  • dla 10 000 PLN - stopa zwrotu = 5,84% w skali roku. Po belce. Łącznie w kieszeni zostaje 164 zł
Konkurs:
  • Jeśli Twoje hasło wymyślone dla Comperii spodoba się, masz szansę zgarnąć SmartWatch'a LG lub iPad'a Mini :)
I na koniec formalności:
  • Promocja ma charakter oferty limitowanej, co oznacza, że bank może ją zakończyć w dowolnej chwili. Kończy się jutro - 15.04.2015, ale nie wiem o której.
  • Przystępując do promocji oddajecie Comperii swoje dane osobowe.
  • Zgodę na przetwarzanie danych można zawsze cofnąć. W każdej chwili.

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zamykamy pierwszy kwartał!

No i minęły nam wczoraj 3 miesiące.

Po miesiącu "miodowym" pisałam, że niewiele widzę zmian i różnic pomiędzy ciążą a macierzyństwem. I pisałam, że jednocześnie wiele widzę zmian w dziecku.

Pisałam też, któregoś razu, że mi czas zachrzania jeszcze bardziej, niż przed ciążą i jeszcze bardziej, niż przed porodem.

No i tak właśnie spadło na mnie wczoraj, że Dzidziol to już od dawna niemowlę, a nie noworodek i że oto właśnie jestem na półmetku macierzyńskiego!

Ale jak?! Ale kiedy?!
Ano tak... Leci ten czas.

Patrzę tak na to swoje dziecko i na siebie i widzę same zmiany.

Co prawda wciąż brzmi dziwnie to "ja - mama", ale w końcu przywyknę :)

Malec DOROŚLEJE. Strzela fochy, robi miny, uczy się chwytać, śmieje się w głos, śmieje się świadomie (choć czasami mam wątpliwości co do tego akurat, bo ona śmieje się stale (!), a ja się co jakiś czas zastanawiam, jak to możliwe, żeby do tej matki, co ją tylko ciągle podnosi, kładzie, przekłada, można się wciąż tak radośnie uśmiechać :) ). Poza tym malec zmienia komunikację, i postanowił zbić matkę z tropu ustalając na radzie jednoosobowego zarządu, w którym to malec sam zasiadał, że tak oto zmieniają się teraz komunikaty na jedzenie/picie, spanie, za zimno, za ciepło, zmień pampersa. Malec postanowił je UJEDNOLICIĆ i z nieskrywaną satysfakcją obserwował, jak ta biedna matka musiała na nowo uczyć się tonacji, żeby te mikro różnice w dźwiękach dostrzec i domyślić się o co temu dzieciu chodzi (?) :)

Ale, że matka wytrwałą jest, to i z tym dała radę i JAKOŚ znowu się dogadujemy :P

Laura zachwyca mnie swoją urodą. Ja nie wiem w kogo to dziecko takie ładne!

I bystrością zadziwia. Ale to akurat po mamusi :D :P

No i czym byłby wpis o dziecku bez wzmianki o kupach?! Więc - kupy to dla mnie temat niezbadany i niemożliwy do objęcia jakimikolwiek standardami. Kupy mojego dziecka rządzą się, podobnie jak ono samo, własnymi prawami :) najważniejsze, że Dzidziol zdrowy. A reszta niech sobie idzie własnym torem.

No i o mnie dwa słowa - chudnę, chudnę, chudnę. (ok, to były trzy słowa ;) ).

Ruszamy z impetem w drugi kwartał, a ja biję się w pierś, bom wiem, żem zaniedbała i piszę kolejne notki, co to je pozaczynałam roboczo i mi nie po drodze było dokończyć :P

Więc na dniach będę nadrabiać to swoje blogowanie :)