niedziela, 2 sierpnia 2015

Trauttmansdorff - Merano botaniczne

Po kolejnej dawce długiego (pod względem dystansu, choć i czasu) spaceru, mam 4 nowe spostrzeżenia i jedno potwierdzone przekonanie:


  1. Lato jest fajne, ale wiosna fajniejsza ☺
  2. Nie rozumiem sztuki...
  3. Bariery infrastruktury są takie same w każdym miejscu na Ziemi ;-)
  4. Przynajmniej godzina spacerów dziennie, przez minimum 3 tygodnie, nie poprawia kondycji pośladków :-P
  5. Wiosna jest najpiękniejszą i najlepszą porą roku!

Na początek o pogodzie, bo od czegoś trzeba zacząć ☺

Zawsze powtarzałam, że lubię lato, że uwielbiam, jak jest gorąco i że żadna temperatura nie jest dla mnie zbyt wysoka.

Potwierdzam, że lubię lato. Resztę pokornie odszczekuję :)

Wybraliśmy się do ogrodów botanicznych w Merano. Jak wskazuje z resztą, ten jakże kreatywny, tytuł posta :-P

Mamy lato, żadna nowość. To i temperatury są letnie. Przynajmniej tutaj. Rekordy były co prawda w pierwszym tygodniu mojego pobytu - w dzień 38 'C w cieniu, nocą 27 'C - jednak codzienne 28 'C w ciągu dnia, też daje się nieźle we znaki.

Stwierdziłam więc, oczywiście całkiem subiektywnie B-), że takie temperatury są dla ludzi a) bezdzietnych, b) z dziećmi w wieku 1,5roku+.

Choć Laura dzielnie znosi upały, to i jej z czasem robi się w wózku zwyczajnie gorąco. Chusta odpada, bo temperatura byłaby wówczas nie do opanowania. A noszenie dziecka przez dłuższy czas na rękach, SPACERUJĄC w końcu i samemu będąc zgrzanym, to też wątpliwa przyjemność - zarówno dla dziecka, jak i dla noszącego.

A dzieci 1,5roku+ z reguły już chodzą. Nie mówię tutaj o hasaniu, niczym Prawy do Lewego, ale coś tam podreptują. Z reguły też i stabilnie siedzą. Tym samym, można wziąć ze sobą "parasolkę", zamiast nieporównywalnie większej i cięższej spacerówki, materiał wózka też jest bardziej przewiewny, a takie tuptające dziecko może chwilę pospacerować z nami, żeby się ochłodzić.

Co prawda nie mam doświadczenia, bo mój Dzidź jest moją pierworodną i jedyną, jak na razie, ale takie mam wyobrażenia. Jeśli się mylę, mamy doświadczone, nie krępujcie się z wyprowadzeniem mnie z utopijnego błędu :-P

W każdym razie, te 28 stopni, to dla mnie z półrocznym dzieckiem jednak okazało się za dużo na wielogodzinny i wielokilometrowy spacer. Wiosną temperatury (zwykle) nie przekraczają tych 22 'C, więc w słońcu i przy, wcale nie małej, dawce ruchu, to byłoby absolutnie wystarczające ☺

No i pozostając w klimacie wielogodzinnych i długodystansowych spacerów - spaceruj minimum godzinę dziennie - mówili...przez przynajmniej 3 tygodnie - mówili...zobaczysz różnicę - mówili... Ja to mam tu jeszcze w bonusie góry, górki, pagórki! A pośladków, jak nie miałam, tak nie mam :-D

Miasto (nie)przystosowane

Wiele, oj wiele, i często, oj często, i wszędzie, oj wszędzie, mówi się o tym, jaki problem dla osób niepełnosprawnych i rodziców z małymi dziećmi stanowi swobodne przemieszczanie się... Jakież to szlachetne, prawda? Że się o tym WIELE, CZĘSTO i WSZĘDZIE mówi. Jeżeli komuś wydaje się, że to tylko w Polsce JEDYNIE się MÓWI, a z tej "złotej" mowy nic konstruktywnego nie wynika, to spieszę z wyjaśnieniem! Otóż nie! Nie tylko w Polsce ;-)

Byłam chwilę z Dzieciem w Wiedniu - co rusz schody lub krawężniki - wyższe, niższe, ale jednak.

Jestem w Merano - wcale nie jest inaczej. Pominę wątek poruszania się z wózkiem ogółem (może napiszę przy okazji wątku o całokształcie tych utrudnień, jak mi się już frustracja przeleje i zdecyduję o opróżnieniu wiaderka na blogu - a bliska jestem :-P), a skupię się tylko na tytułowym miejscu i opisywanej wycieczce.

Gdybym wybrała się sama, dane by mi było zwiedzić jakąś 1/4 obiektu. Na szczęście nie byłam sama, więc było mi dane zwiedzić połowę oferowanych zasobów ogrodów Trauttmansdorff :-D

Co 3 pary rąk, to nie jedna ;-)



~ tak, oni niosą wózek, a ja im robię zdjęcie :-P ~

Zrozumieć sztukę

Wchodząc na teren obiektu Trauttmansdorff, pierwszym, co rzuca się w oczy, jest oczywiście piękny widok - widok doliny bujnej zieleni i jaskrawych kolorów, urozmaiconych wątkami najciekawszych ogrodów całego Świata, w otulinie majestatycznych Alp...

~ ot, poleciałam z poetycką prozą :-) ~

Zaraz po tym, jak już świadomość dojdzie do równowagi, zostaje zaburzona ponownie, z nie mniejszym impetem. Najpierw uwagę niepozornie przykuwa marmurowa ławka na marmurowym wzniesieniu, przy wejściu do pałacu Trauttmansdorff. Na ławeczce zasiada mosiężna Sissi i wszystko wydaje się zwyczajne. Gdy dochodzimy do siebie po wcześniej wspomnianym wrażeniu, jakie zrobił na nas rozchodzący się szeroko widok ogrodów, ciekawość wzbudza prawica, a po niej zagadkowy zaułek.

Wchodzimy, niczym do Tajemniczego Ogrodu, i tu nad głową pierwszy "?". Ławka. Ale nie, żeby taka sobie zwyczajna ławka. Drewniania, owszem. Wielka. Jednolita (z tworzywa jednolitego, nie koloru). To musiało być ogromne drzewo. I ta ławka ma kształt jakby dłoni z zagiętymi lekko palcami, które stanowią oparcie. Na tej ławce pozycja jest półleżąca.

Z każdym krokiem i spostrzeżeniem, znak zapytania nad naszą głową się powiększa, przybiera jaskrawy kolor, a może nawet wielokrotnieje :-)

Co to jest? O ile w Merano, mieście artystów, jakoś ta ich sztuka do mnie trafia, znajduje drogę dotarcia mimo, że specjalnie wrażliwa na artyzm nie jestem, o tyle "sztuka" w Trauttmansdorff jest dla mnie abstrakcyjna do granic abstrakcji, a nawet dalej.


Gdy poziom abstrakcji osiągnął już możliwe maksimum, weszłam na poziom niepokoju, może nawet przerażenia. Nie wiem dlaczego, ale jakoś mi się tych kilka "artystycznych" alejek skojarzyło z filmem "Błękitna Laguna". Może jednak zbyt krytycznie siebie oceniłam? W końcu sztuki nie trzeba rozumieć dosłownie, a wrażliwość na nią oznacza sam fakt, jeśli porusza jakiekolwiek receptory?

No moje ten "artyzm" poruszył...

A Twoje?



Flora - wiosna jest najpiękniejszą porą roku!

Teren ogrodów przy pałacu Trauttmansdorff w Merano, to ponad 12 hektarów powierzchni, która skupia ponad 3000 gatunków roślin z całego Świata (oczywiście tych roślin, które mają tutaj szansę przeżyć sezon jesienno-zimowy). 


Ale co mi tak z tą wiosną? Ano z wiosną, bo wiosną kwiatki rosną! A w lecie to przekwiecie. I choć pięknie tam jest, naprawdę duże wrażenie robi ogrom zieleni, przerozmaite kształty liści i wszystko takie dopieszczone, ale nadal naturalne, to jak to musi wyglądać na wiosnę?! Gdy te 3000 gatunków roślin kwitnie i zalewa to miejsce falą absolutnie wszystkich kolorów i zapachów?!



Tak naprawdę zrozumiałam sens wyprawy do ogrodów botanicznych, jak już z nich wychodziłam :-D ale podobno lepiej późno, niż wcale :-P

Dla miłośników kaktusów też COŚ jest

Duże wrażenie zrobił na mnie sektor kaktusowy. Ogrody Trauttmansdorff oferują całkiem pokaźny kawałek ziemi dla odmian tego gatunku.

Choć ja akurat nie należę do grona wielbicieli kaktusów, to oddaję im fakt, że są imponujące :-) i całkiem ciekawe!



I, choć zdjęcia tego nie oddają, (szczególnie, że moje robione są telefonem, co z resztą uznałam ostatnio za profanację fotografii i zapragnęłam posiąść aparat taki z prawdziwego zdarzenia) to można się było w tym sektorze zapomnieć :-)



Fauna

Nie wiem co prawda, jak tam z fauną Trauttmansdorff, bo nie spotkałam żadnych nadzwyczajnych zwierząt (były kozy, były kaczki - DUŻE, były ryby - nawet złote :-), i ważki - same turkusowe), poza jednym, nie codziennie oglądanym owadem, mówiąc ściślej - dwoma owadami, giga-larwami motyla (podobno jedwabnika), które były długości środkowego palca mojej dłoni. I miękkie w dotyku :-P KTOŚ zapytał mnie, czy smaczne? Ale jednak nie próbowałam i pozwoliłam im pójść dalej ;-)



Vicolo delle rose

Róże, to poza magnoliami, bzem i konwaliami, moje ulubione kwiaty. I tym bardziej mi było żal, że to lato, a nie wiosna! :-)

Niemniej, wyobraźnia mnie nie zawiodła i niemal poczułam zapach tych wszystkich, pięknych, pełnych wdzięku, tajemnicy i zmysłowości, kwiatów... Mmm...


Żeby, choć odrobinę, zarazić chęcią zobaczenia ich w czasie rozkwitu, zrobiłam fotki tabliczek kilkunastu odmian i dodałam do nich przykłady kwiatów.

OCZYWIŚCIE na kolażach nie widać większości nazw (ale to nie oznacza, że z kolaży zrezygnuję :-P), dlatego każda tabliczka przy róży ma swój numer. Kolejne zdjęcie to już same tabliczki, żeby było wiadomo, który kwiat ma jaką nazwę :-)





I kolejne




Piękne, czyż nie? Mnie chyba najbardziej urzekły aksamitne New Dawn i pełne wdzięku André le Notre :-) A Ciebie?

Gdzie strumyk płynie z wolna, tam z szybka płynie czas

Ogrody botaniczne w Merano, to miejsce naprawdę hipnotyczne.


Łatwo można dać się ponieść wyobraźni i zupełnie stracić poczucie czasu :-) 


Np tak, jak ten żółw na powyższym zdjęciu :-P


Naturalnie, nie mogło się obejść bez pomnika cesarzowej po drodze :-)


Imponujące te lilie, prawda? :-)

Dla odmiany

U nas w ogrodach sadzimy tuje (ewentualnie bzy). Tutaj sadzą palmy, pinie i magnolie :-) 

U nas na płotach rośnie bluszcz. A może by tak zamiast bluszczu sadzić winogrono i rozmaryn? :-)


P.S.

Możnaby powiedzieć - mogliby przynajmniej odświeżyć ten płot. Oczyścić go, odmalować. Po co robić zdjęcia czemuś takiemu? Obeszły mchem, zardzewiały płot. Co w tym fajnego? - No właśnie TO! :-) Ja nie wiem, dlaczego mnie do takich obiektów ciągnie, ale ciągnie. Uwielbiam. Uwielbiam na nie patrzeć, robić im zdjęcia i wyobrażać sobie ich historię. A raczej historię, którą TAKIE płoty "widziały". No nic nie poradzę. Taki już ze mnie freak. Kręcą mnie zardzewiałe, obeszłe mchem płoty :-P


Kolejne miejsce z duszą, widziane moimi oczami :-)
Wciąż podążając Szlakami Księżniczki.