wtorek, 3 lutego 2015

Pierwsze wyjście

Dziecko po balkonowaniu zabrane zostało na pierwszy spacer (nie dziś, a w pn) - do przychodni na ważenie.

Jako, że pod przychodnią brak podjazdu dla wózka, to skorzystać przyszło z windy. Obaw miałam wiele, bo nowoczesna to ta winda może była, jak ją wymyślali ☺ ale postanowiłam skorzystać. 

Babcia malca zeszła po schodach, a ja z wózkiem do kabiny. Zatrzaskuje się drzwiczki magnetycznie, trzyma guzik do jazdy w odpowiednim kierunku do momentu, aż się winda zatrzyma. No i moja się zatrzymała. Prawie na samym dole 😉 jednak nie dojechała do końca, więc i magnetyzm się nie otworzył. I tak oto podczas pierwszego spaceru i pierwszej wizyty w przychodni, utknęłyśmy z Lauretką w windzie 😊 Babcia próbowała pomóc, ale otwarcie ani rusz. A ponieważ winda się zacięła, to i na górę wrócić się nie dało. Panie z przychodni rozłożyły ręce 😰

Na ratunek przybył nam przechodzień. Miły pan pobiegł do budynku obok po administratora czy innego majstra- złotą rączkę i tak oto zostałyśmy uratowane 😎😆😁

Bezglutenowo?


Jakiś czas temu, na ekranach TV podczas emisji bloków reklamowych pojawił się spot płatków Corn Flakes.

Będąc w kuchni słyszę:

"Paula widziałaś? Zrobili bezglutenowe płatki Corn Flakes! Będziesz mogła je jeść!"

Z żalem musiałam odpowiedzieć, że płatki te zawsze były bezglutenowe. Nestle robi różne rodzaje, ale tylko na tych jednych nie było w składzie alergenów, które mogą zawierać gluten.

I czy to jest fair?

Z jednej strony można pomyśleć "no! W końcu wychodzi słońce w naszym Ciemnogrodzie! I w końcu może zacznie rozwijać się świadomość czemu służy dieta bezglutenowa i jakie są powody jej stosowania".

Prawda jest niestety inna (przynajmniej z mojego punktu widzenia). Nestle sprytnie wykorzystało modę na dietę bezglutenową i z problemem, jakim jest nietolerancja tego białka nie ma to nic wspólnego.

Do płatków o niezmienionym składzie, dodali po prostu "katchy" opakowanie. Te konkretne płatki zapewne sprzedawały się najsłabiej. Są w końcu bez smaku i nic się w nich od lat nie zmieniło. Więc zakładam, że dział marketingu dostał zadanie - zwiększyć sprzedaż.

I tak oto wymyślili, że podkreślą "atut" produktu wykorzystując to, co mają pod ręką - obecny trend. A trend jest, jak wiemy, na wszystko, co "bio". A, że bezglutenowe kojarzy się z "bio", dodali napis na opakowaniu "BEZGLUTENOWE" i wykupili trochę czasu antenowego, by pokazać swoje "genialne" posunięcie.

I fakt, kreatywni i sprytni są. Mieli pod ręką i po to sięgnęli. Ale jakie to smutne dla nas, tych bezglutenowców, którzy niezmiennie muszą borykać się ze skrajną ignorancją, niewiedzą, dostępnością (wątpliwą) produktów i wywindowanymi cenami...